Przejdź do głównej zawartości

OKWB - moja droga do normalności


Wczoraj późno w nocy utknęłam na Poznańskim dworcu. Pociągi nie kursowały, a informacji o tym w jaki sposób dojedziemy do domu nie było. Wydawać by się mogło, że sytuacja beznadziejna. Ja jednak byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa. Mój powrót do domu troszkę się opóźniał dzięki czemu nadal trwałam w duchowym uniesieniu w jakie się wbiłam odwiedzając Jasną Górę na Spotkaniu Młodych z Biblią.

Jak zaczęła się moja przygoda z konkursem?
W zeszłym roku wzięłam udział w konkursie nie przygotowując się do niego. Udało mi się przejść etap szkolny jednak na naukę było już trochę za późno. Mimo wszystko przygotowania do etapu diecezjalnego dały mi bardzo dużo. Już wtedy podjęłam decyzję, że za rok postaram się zacząć wcześniej aby czuć się pewnie.
No i stało się.
Początkowo byłam przerażona zakresem materiałów. (Ps, Flp, Gal) Stopniowo zaczęłam się przekonywać co do psalmów. Poświęciłam trochę czasu w wakacje nad studiowaniem Słowa, a w styczniu zaczęłam już na dobre przygotowywać się do konkursu. Gdy usłyszałam moje nazwisko wyczytywane do etapu ustnego w etapie diecezjalnym-już uważałam się za wygraną. To było spełnienie mojego marzenia. Nie spodziewałam się nawet, że uda mi się przejść jeszcze dalej. I nie tylko mi :) Udało nam się razem. Piotr napędzał mnie do działania przez te wszystkie miesiące. Gdyby nie on na pewno nie uczyłabym się tak dużo. Wspólna nauka pozwoliła nam dużo lepiej przyswoić materiał. Nawet wspólnie zajęliśmy 2 miejsce. Szczęście i wdzięczność Bogu jakie nas ogarnęły trzymały nas jeszcze przez parę dni. Nie mogłam uwierzyć w to, że to się dzieje na prawdę.
Etap diecezjalny odbył się 3 dni przed moimi 18 urodzinami. To był chyba najpiękniejszy prezent.

Jedną z akcji powiązaną z konkursem jest Spotkanie Młodych z Biblią, które odbywa się w okolicy 13 maja na Jasnej Górze. Wiedziałam, że bardzo mi się spodoba. Wiedziałam, że będzie to na pewno owocny czas. Nie wiedziałam jednak jak cudowne rzeczy mnie tam spotkają.
Po raz pierwszy miałam okazję przebywać z ludźmi, którzy wiedzieli po co tu są. Wszyscy mieliśmy wspólny cel i każdemu z nas zależało aby przeżyć te dni jak najlepiej.
Wyjście na Jasnogórski Giewont było niesamowitym doświadczeniem więzi, które tworzyły się między nami.
Dziewczyny, na które trafiłam w pokoju były otwarte i nie bały się mówić o sobie i o tym co przeżyły. Dzięki temu ja również się nie bałam. Nikomu nie przeszkadzało to, że jestem inna.
Wszyscy ze sobą rozmawiali. Czuć było życzliwość i zrozumienie.
W tych dniach nie było między nami rywalizacji. Mogliśmy stworzyć prawdziwą wspólnotę i nie myśleć o tym, że bierzemy udział w konkursie, a celem każdego z nas jest wygrana. Bo w istocie chyba dla większości nie to jest celem.
Moim celem jest bliższe poznanie Boga i jego Słowa. Przeżyłam przy tym niesamowite dni, poznałam przy tym niesamowitych ludzi. A ewentualna nagroda o którą walczę jest do tego tylko dodatkiem. Bo przecież wszystko co robimy, robimy na chwałę Pana!

To jeszcze nie koniec tej drogi. Za niecały miesiąc czeka nas finał w Niepokalanowie. Mam jednak nadzieję i modlę się o to, że to będą kolejne cudowne, razem przeżyte dni. Wierzę w to, że nie ważne kto wygra-wszyscy wyniesiemy z tego konkursu bardzo wiele. 
A teraz chwalmy Pana za te cudowne dni spędzone razem podczas XI Spotkania Młodych z Biblią!

Dziękuję za wszystko!
~Małgorzata Estera~

p.s. Jeśli pierwszy raz słyszysz o tym konkursie odwiedź www.okwb.pl i widzimy się za rok! :D

Komentarze

  1. Dziękuję Bogu za osobę, która w dzisiejszych czasach pisze, że wszystko co robi, to robi na chwałę Pana... (: Niech Twoja wiara dalej tak pięknie dojrzewa!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jezus nie jest kiełbasą aby go czuć

Narodziłeś się Panie Jezu.  Po raz kolejny miliony ludzi na świecie całymi tygodniami przygotowywały się do Twojego przyjścia. Widziałeś to? Kupowali wiele prezentów, sprzątali domy... Tyle przygotowań! Tyle czekania, szukania pierwszej gwiazdki!  Cudownie jest mieć takie urodziny! Wszyscy świętują, czekają na ten wyjątkowy dzień. Ale Panie Jezu musisz być szczęśliwy! Ja też czekałam. Było mi jednak trochę smutno gdy przez pierwsze dwa tygodnie tak dużo słyszałam o końcu świata. Wiesz jak dużo emocji jest w moim sercu na myśl o paruzji. Później jednak zrobiło się trochę weselej. Codziennie opowiadali o Maryi i o tym jak zgodziła się Ciebie przyjąć. Mówili też o jej krewnej Elżbiecie i o Janie Chrzcicielu.  Codziennie o 5 wstawałam aby już o 6 być w Twoim domu. W tym roku byłam tam o 6, a nie o 6.30 jak zawsze. Chciałam poznać trochę Twoją Mamę zanim Cię urodzi. Dlatego chodziłam śpiewać Godzinki. Ale trochę ich nie rozumiałam. Czasem trochę mi się oczy zamykały. Bo wiesz,

Sobota - Wielka lub mniej wielka

W zeszłym roku uświadomiłam sobie, że Wielka Sobota to chyba najsmutniejszy dzień w roku. Dlaczego Sobota, a nie Piątek? Przecież śmierć Chrystusa wspominamy dzień wcześniej. Jednak to właśnie Sobota wzbudza w moim sercu najwięcej żalu... Klęczę adorując Pana przy grobie, a co pół godziny pojawiają się setki ludzi. Co pół godziny kościół pęka od ilości zgromadzonych "wiernych". Cudownie prawda? Gdzie jednak są Ci ludzie na co dzień? Gdzie są Ci ludzie w niedziele? Dlaczego przychodzą do Pana gdy Go nie ma? Dlaczego przychodzą gdy leży w grobie? A nawet wtedy nie zwracają na niego uwagi. Liczy się przecież poświęcenie jajek prawda? Dlaczego ludzie nie przyklękają przed wystawionym Najświętszym Sakramentem? Dlaczego nie podejdą do krzyża i nie ucałują go z pokorą? Przecież to dla nas Panie umarłeś. Zrobiłeś to tak samo dla mnie jak i dla nich. Dlaczego tak niewielu to docenia? Dlaczego Panie? Jakże piękne byłyby kościoły gdyby Ci wszyscy ludzie pojawiali się częściej niż w