Przejdź do głównej zawartości

Jezus nie jest kiełbasą aby go czuć


Narodziłeś się Panie Jezu. 
Po raz kolejny miliony ludzi na świecie całymi tygodniami przygotowywały się do Twojego przyjścia. Widziałeś to? Kupowali wiele prezentów, sprzątali domy... Tyle przygotowań! Tyle czekania, szukania pierwszej gwiazdki! 
Cudownie jest mieć takie urodziny! Wszyscy świętują, czekają na ten wyjątkowy dzień. Ale Panie Jezu musisz być szczęśliwy!
Ja też czekałam. Było mi jednak trochę smutno gdy przez pierwsze dwa tygodnie tak dużo słyszałam o końcu świata. Wiesz jak dużo emocji jest w moim sercu na myśl o paruzji. Później jednak zrobiło się trochę weselej. Codziennie opowiadali o Maryi i o tym jak zgodziła się Ciebie przyjąć. Mówili też o jej krewnej Elżbiecie i o Janie Chrzcicielu. 
Codziennie o 5 wstawałam aby już o 6 być w Twoim domu. W tym roku byłam tam o 6, a nie o 6.30 jak zawsze. Chciałam poznać trochę Twoją Mamę zanim Cię urodzi. Dlatego chodziłam śpiewać Godzinki. Ale trochę ich nie rozumiałam. Czasem trochę mi się oczy zamykały. Bo wiesz, przez to poranne wstawanie i moją bezsenność bywały dni kiedy spałam niecałe 4 godziny. Starałam się jednak spać co najmniej 5 godzin. 
24 grudnia gdy ostatni raz wstałam rano zrobiło mi się bardzo smutno. Wiedziałam, że wieczorem się narodzisz, a to oznaczało że nie będę już musiała na Ciebie czekać. A tak fajnie było zacząć dzień od wyciszenia z Tobą. Nawet chodziłam więcej do szkoły bo łóżko z rana mnie nie trzymało :) 
Wieczorem tak dużo życzeń dostałam. Niektóre miałam wrażenie, że były tylko z grzeczności. Troszkę oklepane. Ale dostałam też przepiękne życzenia od bliskich mi osób z zespołu, z KSM-u... Ale najładniejsze dostałam od mojego Taty, który w dwóch słowach zawarł wszystko co potrzeba. 
Później o północy znów byłam się z Tobą zobaczyć. Nie czułam, że się narodziłeś. Ale ktoś mądry powiedział mi kiedyś, że nie jesteś kiełbasą aby Cię czuć. Stwierdziłam więc, że tak musi być. Po prostu tego dnia nie czułam Twojego działania. I pozwoliłam na to chociaż może nie powinnam. 
Następnego dnia usłyszałam "Święta, święta i po świętach". Czy Ci ludzie naprawdę nie rozumieją, że przyszedłeś, że czekasz?
Dlaczego tak wielu nie miało dla Ciebie miejsca?
Lubię ostatnią zwrotkę tej kolędy:

"A dzisiaj czemu wśród ludzi
tyle łez, jęków, katuszy?
Bo nie ma miejsca dla Ciebie
w niejednej człowieczej duszy!"

Dlaczego większość ludzi nie zaprosiło Cię na Twoje urodziny? Czemu świętowali bez Ciebie? Po co tyle przygotowań?
Ja nie umyłam okien, ale zaprosiłam Cię i przyszedłeś na swoją imprezkę urodzinową u mnie w domu. A wielu tych co mieli nieskazitelne domy zapomniało Cię zaprosić. Głupie urodziny bez jubilata.
Ja posprzątałam serce. I teraz gdy wszyscy już są "po świętach" ja się uśmiecham i wiem, że święta to dopiero przede mną. :)

~Małgorzata Estera~

Komentarze

  1. Gosiu, czytam Twoje posty na blogu i są dla mnie dużym umocnieniem i inspiracją do ufności Bogu. Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

OKWB - moja droga do normalności

Wczoraj późno w nocy utknęłam na Poznańskim dworcu. Pociągi nie kursowały, a informacji o tym w jaki sposób dojedziemy do domu nie było. Wydawać by się mogło, że sytuacja beznadziejna. Ja jednak byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa. Mój powrót do domu troszkę się opóźniał dzięki czemu nadal trwałam w duchowym uniesieniu w jakie się wbiłam odwiedzając Jasną Górę na Spotkaniu Młodych z Biblią. Jak zaczęła się moja przygoda z konkursem? W zeszłym roku wzięłam udział w konkursie nie przygotowując się do niego. Udało mi się przejść etap szkolny jednak na naukę było już trochę za późno. Mimo wszystko przygotowania do etapu diecezjalnego dały mi bardzo dużo. Już wtedy podjęłam decyzję, że za rok postaram się zacząć wcześniej aby czuć się pewnie. No i stało się. Początkowo byłam przerażona zakresem materiałów. (Ps, Flp, Gal) Stopniowo zaczęłam się przekonywać co do psalmów. Poświęciłam trochę czasu w wakacje nad studiowaniem Słowa, a w styczniu zaczęłam już na dobre przygotowywać się do

Sobota - Wielka lub mniej wielka

W zeszłym roku uświadomiłam sobie, że Wielka Sobota to chyba najsmutniejszy dzień w roku. Dlaczego Sobota, a nie Piątek? Przecież śmierć Chrystusa wspominamy dzień wcześniej. Jednak to właśnie Sobota wzbudza w moim sercu najwięcej żalu... Klęczę adorując Pana przy grobie, a co pół godziny pojawiają się setki ludzi. Co pół godziny kościół pęka od ilości zgromadzonych "wiernych". Cudownie prawda? Gdzie jednak są Ci ludzie na co dzień? Gdzie są Ci ludzie w niedziele? Dlaczego przychodzą do Pana gdy Go nie ma? Dlaczego przychodzą gdy leży w grobie? A nawet wtedy nie zwracają na niego uwagi. Liczy się przecież poświęcenie jajek prawda? Dlaczego ludzie nie przyklękają przed wystawionym Najświętszym Sakramentem? Dlaczego nie podejdą do krzyża i nie ucałują go z pokorą? Przecież to dla nas Panie umarłeś. Zrobiłeś to tak samo dla mnie jak i dla nich. Dlaczego tak niewielu to docenia? Dlaczego Panie? Jakże piękne byłyby kościoły gdyby Ci wszyscy ludzie pojawiali się częściej niż w