Przejdź do głównej zawartości

Twój kręgosłup jest silny. Przyjmij na niego tyle ile dostaniesz.


Gdy miałam 3 lata po raz pierwszy poszłam do przedszkola. Miałam mały różowy plecaczek z piórniczkiem i misiem w środku. Czułam się taka duża! Przecież niosłam plecak!
Pewnego dnia siedziałam na fotelu i patrzyłam jak tata wychodzi do pracy. Nosił wtedy plecak do którego chował laptopa, książkę do poczytania, różne papiery...
"Tatusiu mogę ponosić Twój plecak?" - spytałam.
Jakaż byłam smutna gdy odrzekł, że będzie dla mnie za ciężki.
"Ale tatusiu! Jestem już duża!"
Pozwolił mi.
Wzięłam na swoje drobne ramiona plecak dorosłego mężczyzny i twardo udawałam, że jest lekki. W rzeczywistości ledwo go uniosłam.
3 lata później poszłam do szkoły. Mały różowy plecaczek zamienił się w tornister z prawdziwego zdarzenia. Najpierw jeden podręcznik i zeszyt do zadań domowych. Później trochę więcej książek. W 4 klasie mój plecak już troszkę ważył. I zanim się obejrzałam nosiłam w nim więcej kilogramów niż mój tata nosił do pracy w czasie gdy ja miałam 3 latka.
Teraz bez problemu jestem w stanie wziąć na siebie turystyczny plecak i wyruszyć z nim na wędrówkę.
Potrzeba było na to czasu. W wieku 3 lat nie byłam w stanie unieść tyle ile jestem w stanie unieść teraz.
Tak samo jest z duszą.
Każdy z nas nosi w swoim sercu mniejszy lub większy ciężar. Jednak nigdy nie jest on dla nas za duży.
Pan Bóg stopniowo dokłada kilogramów. Gdy mamy 3 latka największym naszym zmartwieniem jest pomidor na talerzu. W wieku 6 lat pierwsza wizyta u dentysty. W wieku 12 wchodzi dojrzewanie i adekwatne do tego wieku problemy. W wieku 18 stajemy się dorośli i mamy jeszcze więcej rzeczy do ogarnięcia.
Jednak wszystko stopniowo. Nikt nie rodzi się od razu dorosły. Tak samo jak żaden dorosły nie może cofnąć się do okresu dzieciństwa.
Pan Bóg nigdy nie nakłada na nasze barki ciężaru, którego nie uniesiemy. Grunt to się nie poddawać i uwierzyć w to, że jestem w stanie to unieść.
Co by się stało gdyby dziecko zatrzymało się na etapie 3 latka i cały czas nosiło różowy plecaczek z misiem? Czy w wieku 20 lat nadal przechadzałoby się beztrosko niosąc ten sam plecaczek?
Byłoby to lekko dziwne.
Dlatego musimy stawiać sobie wymagania.
Pragnąć od siebie coraz więcej.
Im jestem dalej na mojej drodze życia; im lepsza jest moja relacja z Bogiem; tym więcej mogę na swoje ramiona przyjąć. I Bóg doskonale wie ile może na nie nałożyć. Przecież to on nas stworzył. To on wie o nas wszystko.
Wymagaj od siebie.
Uwierz, że wszystkie trudności jakie Cię spotykają mają jakiś cel.
Nie wiesz jaki.

Ale na pewno mają.
Tak samo jak Ty masz cel niosąc plecak. To co w nim niesiesz jest Ci potrzebne.
Tak samo potrzebny Ci jest plecak życia.
A im jest cięższy tym lepiej dla Ciebie.
Nie bój się tego.

Nie bój się przyjąć tyle ile Pan Bóg na Ciebie zsyła. 
Jesteś silny! 
Nie poddawaj się!
Amen.

~Małgosia~

Komentarze

  1. To na prawdę wspaniałe. Czyta się z lekkością. Można poczuć się naprawde zrozumiabym <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Jezus nie jest kiełbasą aby go czuć

Narodziłeś się Panie Jezu.  Po raz kolejny miliony ludzi na świecie całymi tygodniami przygotowywały się do Twojego przyjścia. Widziałeś to? Kupowali wiele prezentów, sprzątali domy... Tyle przygotowań! Tyle czekania, szukania pierwszej gwiazdki!  Cudownie jest mieć takie urodziny! Wszyscy świętują, czekają na ten wyjątkowy dzień. Ale Panie Jezu musisz być szczęśliwy! Ja też czekałam. Było mi jednak trochę smutno gdy przez pierwsze dwa tygodnie tak dużo słyszałam o końcu świata. Wiesz jak dużo emocji jest w moim sercu na myśl o paruzji. Później jednak zrobiło się trochę weselej. Codziennie opowiadali o Maryi i o tym jak zgodziła się Ciebie przyjąć. Mówili też o jej krewnej Elżbiecie i o Janie Chrzcicielu.  Codziennie o 5 wstawałam aby już o 6 być w Twoim domu. W tym roku byłam tam o 6, a nie o 6.30 jak zawsze. Chciałam poznać trochę Twoją Mamę zanim Cię urodzi. Dlatego chodziłam śpiewać Godzinki. Ale trochę ich nie rozumiałam. Czasem trochę mi się oczy zamykały. Bo wiesz,

OKWB - moja droga do normalności

Wczoraj późno w nocy utknęłam na Poznańskim dworcu. Pociągi nie kursowały, a informacji o tym w jaki sposób dojedziemy do domu nie było. Wydawać by się mogło, że sytuacja beznadziejna. Ja jednak byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa. Mój powrót do domu troszkę się opóźniał dzięki czemu nadal trwałam w duchowym uniesieniu w jakie się wbiłam odwiedzając Jasną Górę na Spotkaniu Młodych z Biblią. Jak zaczęła się moja przygoda z konkursem? W zeszłym roku wzięłam udział w konkursie nie przygotowując się do niego. Udało mi się przejść etap szkolny jednak na naukę było już trochę za późno. Mimo wszystko przygotowania do etapu diecezjalnego dały mi bardzo dużo. Już wtedy podjęłam decyzję, że za rok postaram się zacząć wcześniej aby czuć się pewnie. No i stało się. Początkowo byłam przerażona zakresem materiałów. (Ps, Flp, Gal) Stopniowo zaczęłam się przekonywać co do psalmów. Poświęciłam trochę czasu w wakacje nad studiowaniem Słowa, a w styczniu zaczęłam już na dobre przygotowywać się do

Sobota - Wielka lub mniej wielka

W zeszłym roku uświadomiłam sobie, że Wielka Sobota to chyba najsmutniejszy dzień w roku. Dlaczego Sobota, a nie Piątek? Przecież śmierć Chrystusa wspominamy dzień wcześniej. Jednak to właśnie Sobota wzbudza w moim sercu najwięcej żalu... Klęczę adorując Pana przy grobie, a co pół godziny pojawiają się setki ludzi. Co pół godziny kościół pęka od ilości zgromadzonych "wiernych". Cudownie prawda? Gdzie jednak są Ci ludzie na co dzień? Gdzie są Ci ludzie w niedziele? Dlaczego przychodzą do Pana gdy Go nie ma? Dlaczego przychodzą gdy leży w grobie? A nawet wtedy nie zwracają na niego uwagi. Liczy się przecież poświęcenie jajek prawda? Dlaczego ludzie nie przyklękają przed wystawionym Najświętszym Sakramentem? Dlaczego nie podejdą do krzyża i nie ucałują go z pokorą? Przecież to dla nas Panie umarłeś. Zrobiłeś to tak samo dla mnie jak i dla nich. Dlaczego tak niewielu to docenia? Dlaczego Panie? Jakże piękne byłyby kościoły gdyby Ci wszyscy ludzie pojawiali się częściej niż w